Chorobliwa nieśmiałość bywa niestety dość często przedmiotem kpin i żartów. W rzeczywistości jednak jest bardzo poważnym problemem, który dotyka nawet pięciu procent ludzi na świecie. To oznacza jedną osobę na 20, czyli prawdopodobnie przynajmniej jedną w każdej klasie szkolnej. Każdy od czasu do czasu doświadcza lęku w jakiejś sytuacji społecznej, np. podczas wystąpień publicznych – to zupełnie normalne. O chorobliwej nieśmiałości mówimy wtedy, gdy lęk ten rozlewa się na bardzo wiele, a nawet wszystkie sytuacje społeczne – nie da się wyjść do sklepu, a na pewno nie wtedy, kiedy będę jedynym klientem, nie da się złożyć reklamacji, bo co sobie pomyślą, nie da się umówić ze znajomym z pracy na kawę… wszędzie towarzyszy paraliżujący lęk i dojmujący wstyd. I poczucie bycia ciągle poddawanym ocenie.
Chorobliwa nieśmiałość utrudnia codzienne funkcjonowanie, a w ekstremalnych przypadkach może niemal całkowicie sparaliżować życie społeczne. Osoby borykające się z tą przypadłością mają problem z egzekwowaniem swoich praw, nie potrafią wyrażać swoich opinii, nie są w stanie się bronić. Pełno w nich kompleksów i przeświadczenia o tym, jak źle wypadają w oczach innych. Bardzo źle znoszą wszelkie sytuacje, w których czują się obserwowane czy oceniane – a taka jest większość sytuacji społecznych. Niewiele trzeba, a popadają w zakłopotanie, unikają kontaktu wzrokowego, zaczynają się jąkać lub czerwienić. Często przez swój lęk wycofują się z kontaktów z innymi i stają się bardzo samotni. Czasem odczuwają lęk lub wstyd na samo wyobrażenie lub wspomnienie jakiejś interakcji społecznej.
Z samej definicji, nieśmiałość to uczucie dyskomfortu, wstydu, skrępowania w kontaktach interpersonalnych. W kontekście psychoterapii i leczenia mówimy o lęku społecznym (dotyczącym szczególnych sytuacji), szerzej o fobii społecznej, lub przy bardzo dużym nasileniu tego typu problemów o osobowości unikającej, kiedy nie tylko wstyd przeszkadza normalnie funkcjonować, ale osoba wykształciła już cały szereg zachowań pozwalających unikać trudnych dla siebie sytuacji, a przez to unikanie trudno jej radzić sobie z wymaganiami codzienności.
Z pozoru wydaje się, że osoby nieśmiałe są skoncentrowane na innych – na tym, co inni o nich myślą. Tak naprawdę jednak są bardzo zaabsorbowani sobą – ciągle monitorują, co się z nimi dzieje – przyglądają się swoim myślom, emocjom i fizjologicznym reakcjom, w kontekście oceny innych. Zastanawiają się „czy to widać?” i są przekonane, że tak, że inni widzą, że się czerwienią, że się wstydzą i że się z nich śmieją (na pewno za plecami), że będą o tym pamiętać i rozmawiać z innymi. Te wyobrażenia reakcji innych są źródłem lęku i napięcia. A monitorowanie tego, jak wypadamy i jak jesteśmy odbierani zabiera faktycznie dużo zasobów i przeszkadza skupiać się na samej sytuacji.
Chociaż nie jesteśmy w stanie faktycznie odczytać myśli innych ludzi, to możemy je sobie wyobrażać. Możemy wierzyć, że są bardzo negatywne. Wywołuje to oczywiście ogromnie dużo lęku i napięcia, a wraz z nimi pojawiają się fizjologiczne objawy lęku i wstydu: drżenie głosu, rąk, przyspieszone bicie serca, pocenie się, rumieńce, zawroty głowy, jąkanie, a także trudności z koncentracją i problemy z wysłowieniem się. Trudno przecież skupić się na tym, co się ma do powiedzenia, jeśli człowiek cały czas skupia się na tym, jak jest odbierany w najmniejszym szczególe. Przez to osoby nieśmiałe często rzeczywiście wypadają gorzej niż mogłyby, gdyby się nie przejmowały tym, jak są postrzegane. Jeśli często to się powtarza to nietrudno dojść do wniosku o własnej nieatrakcyjności, niedopasowaniu, wyobcowaniu czy wręcz beznadziejności. Coraz częściej pojawia przygnębienie, smutek, zakłopotanie, zażenowanie, wstydliwość, niepokój i nieustanne poczucie bolesnego rozczarowania samym sobą. A w dalszej kolejności wycofywanie się i unikanie kontaktów z ludźmi.
Psychoterapia poznawczo-behawioralna w leczeniu różnego rodzaju lęków społecznych odbywa się na 3 poziomach: myśli, emocji i zachowania. Na poziomie myśli podważamy przekonanie o tym, że jesteśmy w stanie odczytać myśli innych ludzi, opracowujemy szereg eksperymentów mających sprawdzić tego typu przekonania pacjenta. Przyglądamy się korzyściom i kosztom płynącym z unikania trudnych sytuacji społecznych i budujemy w pacjencie motywację do pracy nad tym problemem.
Na poziomie emocji zajmujemy się przede wszystkim normalizowaniu fizjologicznej strony lęku i sprawdzamy, czy rzeczywiście to widać, że się stresujemy. Uczymy się także odwracać uwagę od własnych doświadczeń fizjologicznych i kierować ją na zewnątrz.
Na poziomie behawioralnym natomiast pracujemy z pacjentem nad stopniowym wychodzeniem ze strefy komfortu i pokonywaniem unikania. Ludzie odruchowo unikają sytuacji, które wywołują w nich lęk, co niestety pogłębia problem, bo nie mamy okazji przekonać się, że nie mamy racji snując te katastroficzne wizje, że wszyscy nas wyśmieją. W pracy z pacjentem opracowujemy listę trudnych dla niego sytuacji społecznych. Zastanawiamy się wspólnie, co może się w nich stać i rozważamy prawdopodobieństwo tych problemów. A potem stopniowo je ćwiczymy: w gabinecie, a potem też między sesjami. Oczywiście dbając o to, by każdy kolejny krok był na tyle mały, by pacjent czuł się bezpiecznie, ale na tyle duży, by posuwał się do przodu.
W trakcie psychoterapii osoba borykająca się z lękiem społecznym zyskuje narzędzia, które pozwalają jej radzić sobie ze stresem i ograniczać negatywne myślenie o sobie. Uczy się odróżniać własne wyobrażenia od rzeczywistej oceny ludzi, dystansować się od niej, radzić sobie z faktyczną krytyką, kiedy taka się pojawi. Ćwiczy swoją uwagę i trenuje asertywność, aby wiedzieć jak sobie radzić w sytuacjach konfliktu czy konfrontacji. W efekcie stopniowo zaczyna coraz lepiej i pewniej czuć się sam ze sobą, coraz mniejszą wagę przywiązywać do swoich wyobrażeń tego, co myślą o niej inni, coraz bardziej pozytywnie oceniać samą siebie. A przede wszystkim przestaje unikać, dzięki czemu ma szansę nawiązywać pozytywne relacje z ludźmi.
Anna Czerwińska